Bez kategoriiAtaki paniki – skąd się biorą i jak sobie z nimi radzić?

Ataki paniki – skąd się biorą i jak sobie z nimi radzić?

Z zewnątrz wszystko wyglądało normalnie. Zwyczajny dzień, zwyczajna sytuacja. Może byłaś w pracy, może w sklepie, może po prostu siedziałaś na kanapie. A potem coś się zmieniło. Bez ostrzeżenia. Serce zaczęło walić tak, że aż zrobiło się słabo. Ręce zadrżały. Oddech się skrócił. W głowie zamęt. Pojawiło się uczucie, że zaraz stanie się coś bardzo złego. I jednocześnie świadomość, że nie masz pojęcia, skąd to się wzięło. Tak właśnie może wyglądać atak paniki.

Jak wygląda atak paniki? Objawy, które trudno zignorować

Nie każdy to rozumie. Dla kogoś z boku to może być „tylko stres” albo „przesadzona reakcja”. Ale dla osoby, która to przeżywa, to nie są żarty. To bardzo realne, fizyczne doświadczenie, które często zostaje w ciele jeszcze długo po tym, jak objawy ustąpią.

Niektórzy mówią, że czuli, jakby umierali. Inni, że tracili kontrolę nad własnym ciałem. Jeszcze inni wspominają, że po prostu nie byli w stanie funkcjonować – musieli usiąść, wyjść, złapać się czegoś, zadzwonić do kogoś. Bo wszystko działo się za szybko i zbyt intensywnie. Dla wielu osób to jedno z najtrudniejszych doświadczeń w życiu.

Dlaczego atak paniki pojawia się nagle?

Ataki paniki potrafią przyjść znienacka. I to właśnie ich nagłość bywa najbardziej przerażająca. Jednego dnia czujesz się w porządku, a drugiego coś się przełamuje. Nie wiesz, dlaczego akurat teraz. Nie potrafisz wskazać konkretnego bodźca. A jednak ciało mówi: dzieje się coś, czego nie wytrzymuję.

Zdarza się, że pierwszy atak trafia zupełnie niespodziewanie, na przykład w środku nocy. Osoba budzi się z uczuciem, że zaraz się udusi. Nie może nabrać powietrza, czuje kołatanie serca, poci się, drży. Pojawia się lęk, że to zawał, udar, może coś z mózgiem. To całkowicie zrozumiałe, że w takim momencie ktoś wzywa karetkę. Lekarze przeprowadzają badania, a potem mówią: to nie serce, to lęk. I nagle zaczynasz zadawać sobie pytania: jak to możliwe? Jakim cudem lęk może robić coś takiego z ciałem?

To pytanie wraca później bardzo często. Próbujesz sobie przypomnieć, czy coś się wydarzyło. Czy się czymś szczególnie denerwowałaś. Czasem nie znajdujesz żadnego „wyraźnego powodu”. I właśnie to, że nie można go wskazać, powoduje jeszcze większy niepokój. Bo jeśli coś przychodzi „bez powodu”, to czy nie może pojawić się w każdej chwili? W sklepie, na ulicy, podczas prowadzenia samochodu, w pracy?

Pojawia się lęk przed lękiem. To osobna historia. Strach, że znowu się wydarzy. Że stracisz kontrolę. Że tym razem nie uda się wyjść z tego cało. I ten właśnie mechanizm bywa bardziej niszczący niż sam pojedynczy atak.

To bardzo ważne, żeby to jasno powiedzieć: atak paniki to realne doświadczenie. Nie da się go „wymyślić”, „wkręcić sobie”, „wyolbrzymić”. Jeśli Twoje ciało reaguje w ten sposób, to znaczy, że coś próbuje Ci powiedzieć. Może to, że od dawna funkcjonujesz na granicy wytrzymałości. Może to, że od lat nie dajesz sobie prawa do odpoczynku. Może to, że dusisz w sobie coś, co domaga się w końcu zauważenia. Ciało nie jest wrogiem. Ono mówi prawdę, nawet jeśli nie jesteśmy gotowi jej usłyszeć.

Wielu pacjentów mówi: wszystko było w porządku, aż nagle przestało być. Ale kiedy siadasz z tą osobą w gabinecie, okazuje się, że ten „nagle” wcale nie był taki nagły. Że wcześniej było wiele sygnałów – napięcie w barkach, problemy ze snem, uczucie, że coś się zbiera, ale nie wiadomo co. Czasem pojawiała się duszność, której nie wiązałaś z emocjami. Czasem trudność ze skupieniem się, z zaśnięciem, z odpoczynkiem. To wszystko są sygnały, których nie warto ignorować.

Co wywołuje ataki paniki? Ukryte przyczyny i sygnały ciała

Ataki paniki mogą mieć różne tła. Czasem są wynikiem traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa, które nigdy nie zostały nazwane ani przeżyte. Czasem pojawiają się u osób, które przez całe życie były bardzo odpowiedzialne, ogarniające, silne – tak bardzo, że nikt nie zauważył, kiedy przestały mieć siłę. Czasem to efekt przemęczenia, chronicznego stresu, braku snu, życia w napięciu, którego nie da się już dłużej udźwignąć.

Są też osoby, które funkcjonują w toksycznych relacjach – i dopiero ciało zaczyna protestować. Nie robi tego wprost. Nie mówi: „ta relacja Ci nie służy”. Mówi raczej: „nie jestem w stanie już tego dłużej znosić”. I to może być atak paniki. Może też być problem z oddychaniem, drżenie rąk, zawroty głowy. Bo ciało nie zna innych sposobów komunikacji.

To, co szczególnie trudne, to fakt, że po jednym ataku paniki pojawia się napięcie, które nie znika. Jest stale obecne. Osoba czuje się, jakby miała „coś w sobie”, jakby coś wisiało w powietrzu. Zaczyna unikać miejsc, sytuacji, ludzi. Zaczyna ograniczać swoje życie. Bo jeśli atak przydarzył się w autobusie, to może zrezygnuje z komunikacji. Jeśli w pracy – może weźmie zwolnienie. Jeśli w sklepie – zacznie robić zakupy przez internet. Każda z tych decyzji może wydawać się logiczna. Ale z czasem robi się z tego zamknięty krąg.

W drugiej części artykułu opowiem o tym, jak ten krąg przerwać. Co konkretnie może pomóc. Jak pracujemy z tym w psychoterapii. I jak wygląda proces odzyskiwania spokoju. Bo można z tego wyjść. Nie przez siłowanie się ze sobą. Tylko przez posłuchanie tego, co w Tobie mówi: „zatrzymaj się”.

Moment, w którym ktoś zaczyna unikać życia, żeby nie wywołać ataku, to punkt zwrotny.

Nie zawsze dramatyczny z zewnątrz – to może być rezygnacja z jazdy autobusem, omijanie zatłoczonych miejsc, skracanie rozmów, ograniczenie planów. Ale wewnętrznie to bardzo wyraźna zmiana. Nie robisz już czegoś dlatego, że nie chcesz. Robisz to, bo się boisz. Ciało staje się Twoim przeciwnikiem. A przecież powinno być domem.

Jak psychoterapia pomaga w leczeniu ataków paniki?

Psychoterapia pomaga to odwrócić. Nie w sensie „pozbyć się objawów”. One znikają dopiero wtedy, kiedy zostaną zrozumiane. Kiedy nie próbujesz ich tłumić, bagatelizować, „pokonać”. Tylko kiedy zaczynasz ich słuchać. W terapii często mówimy, że atak paniki nie jest karą, nie jest błędem. Jest formą komunikatu. I że pytanie, które warto zadać, nie brzmi: „dlaczego to mnie spotyka?”, ale: „dlaczego właśnie teraz moje ciało tak zareagowało?”

Praca z atakami paniki nie zaczyna się od nauki technik oddechowych. Zaczyna się od tego, co najtrudniejsze – od stworzenia warunków, w których możesz poczuć się bezpieczna. Bo jeśli przez większość życia musiałaś być silna, opanowana, „ogarnięta”, to nawet w gabinecie możesz zacząć od grania tej roli. Tylko że lęk i tak znajdzie drogę, żeby się przebić.

Zanim nauczysz się radzić sobie z objawami, trzeba zrozumieć, co za nimi stoi. Może życie na cudzych warunkach. Może chroniczne przeciążenie. Może relacje, w których nie możesz być sobą. Może niewypowiedziane żale, poczucie winy, przymus bycia idealną.

To są rzeczy, których się nie rozwiązuje jednym zdaniem. One potrzebują czasu, przestrzeni i kogoś, kto Cię nie oceni. I właśnie to daje psychoterapia – miejsce, gdzie możesz zdjąć zbroję.

Z czasem, kiedy zaczynasz lepiej znać siebie, łatwiej Ci zauważyć napięcia. Zamiast je tłumić, zaczynasz je rozpoznawać. Ciało przestaje być przeciwnikiem. Staje się barometrem. Pokazuje: „teraz jest za dużo”. I jeśli nie musisz już tego ignorować, to lęk nie musi wybuchać.

Są osoby, które po latach życia z atakami paniki uczą się mówić: „czuję napięcie, potrzebuję się zatrzymać”. To nie jest spektakularna zmiana. Ale to ogromna różnica – między uciekaniem przed lękiem a byciem w relacji z tym, co się dzieje w środku.

Zdarza się, że objawy wracają. Że w trudnym czasie ciało znowu reaguje napięciem, przyspieszonym biciem serca, płytkim oddechem. Ale jeśli już wiesz, co to jest, nie panikujesz. Masz swoje sposoby. Wiesz, do kogo możesz zadzwonić. Wiesz, że to minie. I że nie jesteś w tym sama.

W gabinecie często spotykamy osoby, które bardzo długo myślały, że muszą sobie radzić same. Bo nikt ich wcześniej nie nauczył, że można poprosić o pomoc. Że nie trzeba mieć wszystkiego pod kontrolą. Że słabość to nie porażka. A kiedy wreszcie robią ten pierwszy krok, często mówią: „czemu nie przyszłam tu wcześniej?”

To wcale nie znaczy, że od razu będzie łatwo. Praca z lękiem wymaga odwagi. Ale nie tej, która każe Ci iść z zaciśniętymi zębami. Tylko takiej, która pozwala się zatrzymać i powiedzieć: „już nie daję rady”.

Jeśli to czytasz i czujesz, że coś w Tobie się poruszyło – że może to też o Tobie – to warto coś z tym zrobić. Może napisać. Może umówić się na konsultację. Może po prostu zacząć mówić o tym, co się z Tobą dzieje. Bo im bardziej to wypowiedziane, tym mniej przerażające. Lęk nie lubi światła. Słabnie, kiedy przestajesz się go wstydzić.

Atak paniki to nie koniec świata. To często początek jakiejś zmiany. Czasem bardzo trudnej. Ale też bardzo potrzebnej.

Have a question?

    789 028 882 Napisz do nas